Skoro przez parę tygodni niczego nie publikowałam, to muszę teraz pokazać Wam, co się przez ten czas u mnie nazbierało....
Podczas lipcowego urlopu miałam straszne przejścia... Wręcz thriller sutaszowy! Dlaczego? Bo przyszło mi do tej głupiutkiej głowy, żeby szyć chińskim sutaszem. Skusiły mnie jego kolory - miętowy i turkusowy, piękne, błyszczące i soczyste. I to byłby koniec zalet sutaszu chińskiej produkcji. Szyło się go fatalnie, nie dość, że twardy, okropnie się nim robiło "zawijasy", to jeszcze się mocno zaciągał. Zostawił mi na palcach pokaźną kolekcję ran i odcisków! Ale się nie poddałam i w rezultacie powstał taki oto miętowo-turkusowy naszyjnik "Laguna":
Podczas lipcowego urlopu miałam straszne przejścia... Wręcz thriller sutaszowy! Dlaczego? Bo przyszło mi do tej głupiutkiej głowy, żeby szyć chińskim sutaszem. Skusiły mnie jego kolory - miętowy i turkusowy, piękne, błyszczące i soczyste. I to byłby koniec zalet sutaszu chińskiej produkcji. Szyło się go fatalnie, nie dość, że twardy, okropnie się nim robiło "zawijasy", to jeszcze się mocno zaciągał. Zostawił mi na palcach pokaźną kolekcję ran i odcisków! Ale się nie poddałam i w rezultacie powstał taki oto miętowo-turkusowy naszyjnik "Laguna":
Co więcej, miałam zamiar użyć jeszcze jednego sznurka, o nieco ciemniejszym, miętowym odcieniu. Nie zrobiłam tego, bo znacząco różnił się od pozostałych! Był bardziej płaski, matowy i jakiś taki sztywniejszy. Podsumowując, to doświadczenie sprawiło, że od "chińczyka" trzymać się będę z daleka i wrócę do sprawdzonej, dobrej klasyki z PEGA ;-)
***
A jakim rodzajem sznurków sutasz Wy lubicie szyć? Albo jaki omijacie z daleka?
Naszyjnik wyszedł Ci cudnie, a co do chińczyka to mam takie same doświadczenia. też skusiłam się kolorami, to trzeba przyznać - kolory są piękne, żywe, można je ładnie łączyć, ale to by było na tyle. też miałam problem z zawijaskami i ponadto końcówki, które są z tyłu do schowania strasznie odstawały, było tego sutaszu za dużo. Moim faworytem zatem również jest Pega i będę jej wierna. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJest dokładnie tak, jak piszesz! :-) Wizualnie te sznurki są świetne, ale technicznie - po prostu dramat... Chyba można nim szyć tylko proste wzorki, z jak najmniejszą liczbą sznurków - właśnie przez te upiorne końcówki.
UsuńPozdrawiam również :-)
jak zobaczyłam, że znów jest post u Ciebie to sobie pomyślałam - bosh ale ta kobieta ma speeda :D normalnie jeden za drugim się post u Ciebie pojawia - ale to dobrze, bo lubię podziwiać Twoje biżutki :) naszyjnik jest przecudnej urody - wcale się nie dziwię że się na te sznurki skusiłaś :) o sznurkach się nie wypowiem, bo za dużo jeszcze nie uszyła - raptem 2 kolczyki i zawieszkę :D i chyba szyłam chińczyki, ale nie jestem pewna, bo nie były sztywne... już nie pamiętam co nazamawiałam :D
OdpowiedzUsuńNie mam speeda, tylko "slowa" - to jest praca sprzed półtora miesiąca! ;-D Jak nie były sztywne, to pewnie szyłaś PEGA wiskoza albo Lace Factory. Polecam Ci fajne porównanie sznurków sutasz: http://mabmagdalenabielska.blogspot.com/2016/01/test-sznurkow-sutasz-cz1-sznurki.html
Usuńdziękuję Aguś :) bardzo przydatne porównanie - więc te moje to chińczyki poliestrowe chyba, bo ja dawniej dużo na qnszt.pl zamawiałam :)
UsuńNo to miałaś przeprawę. Ja zaczynałam od chińczyka więc nie jest mi straszny ale jak ostatnio z niego szyłam to rzeczywiście jest różnica. Końcówki dobrze jest odrobinę stopić wtedy łatwiej je schować bo się nie strzępią
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio szaleją sznurki z pegi i to zarówno wiskoza jak i acetat.
Naszyjnik przecudny. Możesz mi powiedzoeć co to jest w centrum? Ceramika?
Podziwiam twoją cierpliwość do chińczyka ;-)
Pozdrawiam serdecznie Elf
Prócz sznurków PEGA lubię szyć amerykańskimi poly :-) Z chińczykiem powtórnej przygody nie planuję... A w centrum naszyjnika jest kaboszon akrylowy z Royal. Pozostałe to faktycznie ceramika, jadeity i szklane perełki. Pozdrawiam!:-)
UsuńWOW!!!! Ale cudo! Piękny ten naszyjnik.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu :-)
UsuńAgnieszko podziwiam Twój talent od dawna, ale tym przebiłaś wszystko bo wiem jak trudnym wyzwaniem są "chińczyki". Ja sama kiedyś spróbowałam i na tym się skończyło, leżą teraz gdzieś głęboko w szufladzie :) Kuszą ceną i kolorami i nic poza tym, ale jakiś czas temu kupiłam sznurki poliestrowe i powiem jedno kolory przecudne, cena bardzo przystępna ale jeszcze takiego "badziewia" to jeszcze w życiu nie widziałam, dołączyły do "chińczyków" w tempie expresowym. Osobiście uwielbiam Pegę wiskozę bo acetat też jest ciężki w układaniu wywijasków :) Naszyjnik śliczny :)
OdpowiedzUsuńJa też zakopałam już te sznurki na dnie szuflady. Jak będę miała kiedyś chęć na odrobinę masochizmu, to je wyciągnę... ;-) A co do poliestrowych, to są różne, ja akurat testowałam Beadsmith i byłam zadowolona. Ich główną wadą jest wysoka cena, niestety. Chociaż i tak do zawijasków to tylko Pega wiskoza, tak jak napisałaś - nic jej nie przebije :-)
UsuńKochana patrząc na ten wisior oko się cieszy, w życiu bym nie powiedziała,że problematyczny sznurek 😊, w temacie sznurków jestem laikiem więc nic nie powiem. Piękny.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Kwestia sznurka to takie "problemy za kulisami", zwykle ciekawe są tylko dla współtowarzyszek rękodzielniczej niedoli ;-)
UsuńTo musiałaś sie troche nadenerwować podzczas pracy twórczej , jak patrzę na te zdjęcia to widze tylko piękny naszyjnik więc podwójny plus za cięższą prace ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, Marzenko! Cieszę się, że Ci się podoba :-)
UsuńTortura warta efektu :). Widać ogrom pracy jaki w niego włożyłaś
OdpowiedzUsuńDzięki :-) Była bestyjka nieco narowista, ale warto było!
UsuńPiękny naszyjnik :) Podziwiam Cię, dałaś radę powywijać te wszystkie ślimaczki chińskim sznurkiem :) Ja przed zakupem chińczyka trochę poczytałam na jego temat, wiedziałam z czym się mierzę i zrobiłam najprostsze w formie kolczyki. Wyszły fajnie, bo kolor sznurków jest piękny. Szyło się jednak ciężko, ale mam jeszcze dwa kolory z których coś uszyję i prawie na pewno coś równie prostego. Nie mam odwagi wziąć się za coś skomplikowanego. Dlatego jeszcze raz to powiem, podziwiam Cię, że z tak nieprzyjaznego materiału, jakim są chińskie sznurki sutasz, stworzyłaś cudny naszyjnik :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :-) Widzisz, ja chyba musiałam na własnej skórze przetestować te chińskie tortury... Wprawdzie też czytałam, że bywa oporny, ale pomyślałam sobie "Co? JA nie dam rady?"... a potem nie mogłam się już wycofać i brnęłam dalej :-D Misja zakończona, chiński sutasz ukryty w najgłębszych odmętach mojego sutaszowego warsztatu...
UsuńZapomniałam dodać, że od samego początku mojej przygody z sutaszem szyję Pegą wiskoza :) Dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńJa też! Sporadycznie zdradzałam wiskozę z acetatem albo beadsmith poly, ale to były takie jednorazowe skoki w bok... Potem grzecznie wracałam :-)
UsuńNa sutaszu się nie znam kompletnie, co nie przeszkadza mi w podziwianiu Twoich prac ;) Piękne połączenie kolorów i piekny naszyjnik!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :-) Mnie też bardzo te kolory zauroczyły, musiałam wziąć je na warsztat mimo nieprzyjaznego materiału...
UsuńJak to mówią do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja :) Ja zaczynałam na Pedze i faktycznie ciężko było przenieść się na chińczyka, ale teraz to mi w sumie wszystko jedno co :) Najtrudniej chyba z metalizowanym bo po nim paluchy bolą najbardziej :) Myślę, że warto było się przemęczyć dla takiego efektu- kolia jest przeurocza :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :-) Chińczyk sprawdza się w mniejszych projektach... A metalizowane też bywają różne. Nie znoszę tych gładkich, bo pękają albo strzępią się :-)
UsuńOoooch, ależ piękny! Niesamowicie efektowny! Ale musiałaś mieć niezłą przeprawę z chińczykiem... Ała. Jak raz byłam na sutaszowych warsztatach to instruktorka polecała pegę, bo chińskie podobno sztywniejsze i gorsze we współpracy. Widać coś w tym jest ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Asiu! Instruktorka miała rację, współpraca z nimi jest ciężka i brutalna dla palców ;-) Ale kolorki mają kuszące!
UsuńTworzysz cuda;)
OdpowiedzUsuń