Moja tęsknota za wiosną objawiła się ostatnio pod postacią ciągotek do motyli :) Stanowiły też dla mnie pewne wyzwanie, gdyż szyłam je po raz pierwszy. Jak wyszedł mój debiut, to już kwestia subiektywnej oceny... Hematytowym motylem obdarowałam urodzinowo Mamę.
Pierwszy z motylków, utrzymany trochę w stylu industrial, w całości zrobiłam z hematytów (zwykłych i tęczowych, bo to w końcu motyl...) oraz przezroczystych toho (11 i 6). Drugi zaś to - dla kontrastu - feeria barw i kształtów. Czyli tak, jak powinno w zasadzie być :) Każdy z motylków podkleiłam od spodu sztuczną skórą, każdy też ma inne zapięcie broszki.
Hematytowy motylek ma rozpiętość skrzydeł równą 7,5 cm, zaś kolorowy - 9,5 cm.
Jej, jaki świetny pomysł i naprawde cudny efekt:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNiesamowite. Moje serce podbił ten na szpilce :)
OdpowiedzUsuńale urocze te skrzydlate istoty!!!!!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój hematytowy motylek. Jest naprawdę uroczy :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńPiękne
OdpowiedzUsuń