Wiem, że trochę zaniedbałam ostatnio sutasz. Nie miałam weny. Wróciłam do niego za sprawą przecudnych opali, które sobie zamówiłam. Są tak urokliwe, roziskrzone, że nie miałam sumienia przytłaczać ich rozbudowaną i skomplikowaną formą sutaszu. Postanowiłam, że to opale mają grać główną rolę. I tak się stało. Przyznam, że miałam wielki problem przy robieniu zdjęć - sądzę, że nie do końca udało mi się uchwycić barwne refleksy, rzucane w świetle dnia przez opale. Mam słabiutki aparacik, który nie radzi sobie przy takich wyzwaniach. A programy do obróbki zdjęć też nie są cudotwórcami....
Opalom towarzyszą bicone Swarovskiego (odcień light sapphire) oraz jasnobłękitne toho. Sznurki sutasz w dwóch odcieniach: bardzo jasny błękit oraz nieco ciemniejszy. I srebrne bigle 925.
Całość składa się na taki oto efekt końcowy:
Hmm, chyba postaram się wkrótce o jakieś "rodzeństwo" dla tych kolczyków... Może pierścionek z opalem...?