Witajcie po baaardzo długiej przerwie. KOLEJNEJ. I pewnie nie ostatniej, więc nie będę składała obietnic poprawy ;-) Za dobrze siebie znam...
Pominę więc wymówki w postaci problemów ze sprzętem, chronicznego braku czasu czy zwykłego starzenia się i dziadzienia - i przejdę do rzeczy.
Kiedyś w moje ręce trafił piękny, duży kaboszon autorstwa Apandany. Przeleżał w kuferku kilka lat, ale się doczekał! Podobizny widniejącej poniżej nie trzeba przedstawiać, ale to i tak zrobię - oto Meduza, jedna z trzech Gorgon:
Zrobiłam z niego mini-naszyjnik:
Czuję, że ze względu na niemal identyczne koafiury, mam z nim wyjątkową więź!
Także mój ci on! My preciousss...
P.S. Bardzo dawno niczego nie robiłam dla siebie, tak z potrzeby serca i kazamatów wyobraźni... Mam nadzieję, że może ta praca trochę mnie odblokuje ;-)
Pozdrawiam!
Robi wrażenie... ta meduza.
OdpowiedzUsuńŚliczny i pokręcony naszyjnik ;) Ja też ostatnio mam spore przerwy w blogowaniu... Wkręciłam się w szydełko...;)))
OdpowiedzUsuńFantastyczny naszyjnik i nie dziwię się, że go nie wypuszczasz z rąk ;) I wcale nie jest taki mały,a przynajmniej na takiego nie wygląda ;)
OdpowiedzUsuńWspaniała praca, mam nadzieję, że Cię odblokowała, czego z serca życzę
OdpowiedzUsuń