Ostatnio było słodko-kocio, to teraz przyszedł czas na coś mniej słitaśnego - czyli powrót do mroczności... ;-)
Chyba polubiłam połączenie "ciężkiej" czerni z lekkim, optymistycznym fioletem, bo dzięki temu kolczyki są ciekawe (mimo prostego wzoru) i nie przytłaczają. No i poza tym nic tu nie błyszczy, sam mat. Błyszczeć ma nosząca je osoba ;-)
A co Wy o nich sądzicie? Czy ktoś poza wielbicielkami gotyku/wiktoriańskiej elegancji, nosiłby takie kolce? :-)