Wiecie, że czytacie właśnie mój dwusetny post?? Tradycyjnie powinnam Was w tym miejscu przynudzać statystykami odwiedzin etc... Ale ja nie lubię ani tradycji, ani przynudzania :-) Więc w tym miejscu podziękuję WAM za obecność na moim blogu, komentowanie i odwiedzanie! Mam nadzieję, że skoro tych dwieście postów Was nie znudziło, to pozostaniecie tu na kolejnych 200 albo i więcej! W najbliższym czasie wypatrujcie niespodzianki... :-)
* * *
A tymczasem...
Szaro i nieprzyjemnie za oknami, a ja już tak tęsknię za słońcem, że spróbowałam je zaczarować w sutaszu ;-) Mam nadzieję, że udało mi się to choć częściowo... Zainspirował mnie do tego lutowy cykliczny kolorek u Danki - cytrynowy. Do wyboru były 3 opcje: cytrynowy+czarny, cytrynowy+różowy oraz 100% cytrynowy. Drugie zestawienie jest ciekawe, ale na pewno bym go nie nosiła. Trzecie dość monotonne. Pierwsze już testowałam na naszyjniku "Królowej Pszczół" - TUTAJ - i sądzę, że nieźle się sprawdziło!
W swoich zbiorach mam piękny, szafranowy odcień żółtego - nie wiem, czy zostanie zaliczony jako cytrynowy, moim zdaniem przypomina barwą skórkę dojrzałej, zdrowej cytryny. (Podobno szafran, najdroższa i najszlachetniejsza przyprawa świata, ma właściwości antydepresyjne - zwiększa stężenie serotoniny i dopaminy! No cóż, te kolczyki na pewno wpływają pozytywnie na nastrój...) A tak w ogóle, to połączenie kolorów przywodzi mi na myśl słoneczniki, jedne z moich ulubionych kwiatów, a Wam? :-)
Kolczyki zgłaszam do zabawy u Danki
I wymagany kwestionariusz:
Czy lubię kolor żółty? Nie na sobie, czułabym się w nim jak przerośnięty kanarek. Żółte kwiatki - tak, jedzenie - tak. Na Adze - nie.
W jakiej postaci najbardziej lubię cytrynę? W postaci lemoniady!! Albo cytrynowego sorbetu!:-D