Dobra, przyznam się - tytułowe nawiązanie do "czytadła dla pewnej grupy kobiet" jest celowe, nieuprawnione i podszyte ignorancją, albowiem książczyny tej nie czytałam. I nie mam zamiaru, szkoda mi czasu, bo niespecjalnie mogę nim szafować... Jedyne odcienie szarości, z jakimi chcę mieć do czynienia, to te w biżuterii :) Lubię szarości, naprawdę. Ale mimo to ten wisiorek czekał rok na finalizację! Początkowo miał być fragmentem naszyjnika, ale coś u mnie ostatnio jest biednie jeśli chodzi o długoterminowe i pracochłonne projekty. Wolę zrobić coś, co ma przewidywalny termin zakończenia. Coś, w co przelewam emocje "tu i teraz", co jest moim chwilowym kaprysem kolorystycznym, a nie projektem rozpisanym na kilka stron kalendarza. No dobra, mam problem z podejmowaniem zobowiązań. Wszelkich. Dlatego zredukowałam szary naszyjnik "może-nigdy" do wisiorka, który prezentuję poniżej:
W środku umieściłam szary, fasetowany kwarc. Wydaje mi się, że ma w sobie drobiny turmalinu... Wokół sznurki sutasz w trzech odcieniach - od marengo do jasnego popielu. Zdjęcia absolutnie nie oddają refleksów w głębi tego pięknego kamienia :)
A pomysł na wisiorek też leżakował od dawna i ma swoje źródło w kolczykowym pierwowzorze, który możecie obejrzeć TUTAJ.