Przedstawiam Wam moje najczerwieńsze kolczyki :) Nie noszę (szczególnie przy twarzy) tego koloru, ale coś mnie podkusiło, żeby uszyć sobie takie kolczyki. Pewnie przekora. Bo ja raczej "Lady in Red" nie bywam ;)
Fotografowałam je przez kilka dni (fatalna pogoda, ciemno i ponuro, a ja lubię przy świetle dziennym robić zdjęcia), ale nie tylko z powodu braku słońca - jakoś mi to tym razem wyjątkowo opornie szło. Koczyki wychodziły na zdjęciach dziwnie niesymetryczne, albo odbił się mój odcisk palca na kryształku albo cała ja etc. Droga przez mękę. Ale w końcu udało mi się wybrać kilka przyzwoitych zdjęć z ok. 100 zrobionych ;)
Aha, kolczyki są dwustronne! Namęczyłam się trochę i powiem Wam, że prędko tego wyczynu nie powtórzę, bo zabiera mnóstwo czasu i energii twórczej ;)
Zrobiłam też inny eksperyment i sfotografowałam kolczyki na tle czarnego aksamitu - i nie wiem, czy to wina aparatu czy bloggera, ale kolor wydaje się zmieniony, mniej intensywny:
Do uszycia tych czerwienców użyłam: kryształka rivoli siam 14 mm, koralików toho transparent light siam ruby 11 i transparent-frosted ruby 15, fire polish silver lined siam 4 mm, kryształka Swarovski pear pendant light siam 8 mm oraz jasnoczerwonych kryształków w kształcie oponki. Wiszące na srebrnych sztyftach kolczyki mierzą sobie dokładnie 7,5 cm długości, szerokości zaś 4,5 cm.