poniedziałek, 30 grudnia 2013

Filcowy "Zaczarowany ogród"

Zdaję sobie sprawę z tego nieco smutnego faktu, iż obecnie coraz mniej osób sięga po książki w ich tradycyjnej, papierowej formie. Pomału zaczynają je wypierać z naszego życia wszelkiego rodzaju audiobooki, e-booki, kindle itp. Zarówno cyfrowa, jak i papierowa forma książki ma swych zwolenników i przeciwników. Z dominacji tych pierwszych cieszyć się mogą np. drzewa - z oczywistych powodów ;-) Ale papierowa książka to nie tylko treść, to także np. sztuka: piękna oprawa, zdobienia, ilustracje (choć już nie ręcznie robione), papier (bywa, że piękny, czerpany), ZAPACH książki, jej faktura... Lektura takiej książki to liczne doznania, niestety niemal zredukowane do zera w przypadku tworu cyfrowego. Dlatego kochajmy papierowe książki, póki jeszcze tu są - wkrótce będą tylko wspomnieniem, przeżytkiem, dziwactwem. A zakładki do książek również stracą wtedy rację bytu.

A tymczasem..... 

Przedstawiam Wam kolejną (przedostatnią) odsłonę cyklu "Zakładkowo" - czyli zakładek do książek, wykonanych przez mnie różnymi technikami. Dziś - ponownie filcowanie na mokro, aczkolwiek wykańczałam też na sucho, igłami, żeby nadać zakładce odpowiednią teksturę 3D.
Motyw zakładki - to "Zaczarowany ogród". Mam nadzieję, że dla jej posiadaczki stanowi ona miłego towarzysza w literackich przygodach.





Kolejna i chyba ostatnia zakładka, która - mam nadzieję! - pojawi się wkrótce, 
będzie zrobiona całkiem inną techniką, taką z rodziny scrapbooking'u, 
a zatem czymś dla mnie zupełnie obcym i pełnym wyzwań :)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Organtyna i sutasz

Ostatnio w ogóle nie mam czasu ani natchnienia do szycia większych sutaszów... Jedyne, co mi wyszło, bo od dawna chciałam to wypróbować, to zabawa z organtyną (organzą). Tak więc mimo przemożnej obawy, że znowu uda mi się w domu coś podpalić (jestem wielbicielką świeczek i tym podobnych, więc takie wypadki już mi się zdarzały...), zabrałam się do dzieła :) 

Wszędzie pełno jest instrukcji, jak samodzielnie zrobić broszkę z organzy, ale odkryłam, że pomija się tam kilka istotnych rzeczy, np.:
- opalać brzegi organtyny w pomieszczeniu, w którym nie ma przeciągów! Inaczej nagłe przechylenie się płomienia świecy podpali nam superłatwopalną organzę, albo nasze delikatne paluszki ;) wiem, co mówię....
- nie każda organtyna tak samo fajnie się "opala"...Nie znam się na tym, ale zauważyłam, że niektóre rodzaje są sztywniejsze, jakby bardziej syntetyczne, inne delikatniejsze, miękkie (obserwacja - sztywniejsze łatwiej zajmują się żywym ogniem, miększe ładniej się opalają i malowniczo zwijają);
- trzymać organtynę z dala od ognia!! jej brzeg się nadtopi już kilka milimetrów od boku płomienia świeczki (o ile nie ma przeciągów, oczywiście...)
-  jeśli opalamy materiał, trzymając go pod pewnym nachyleniem, ładnie się zwinie i przykurczy, co jest ważne, jeśli robimy kwiatek. 

Moja przygoda z organtyną dopiero się zaczęła, więc z pewnością co jakiś czas będę wrzucała zdjęcia nowych wytworów (mam nadzieję, że nie będzie to zdjęcie spalonej kuchni ani nic w tym stylu, kierowane raczej do ubezpieczalni, a nie na bloga...)  :-)

Tymczasem prezentuję broszkę z fioletowej organtyny (mieni się troszkę na tęczowo),
z sutaszem w środku. Sutasz także fioletowy, z nadzieniem z howlitowej kulki i wielu innych mniejszych drobiazgów:





piątek, 20 grudnia 2013

Zimowa broszka

Polubiłam broszki na długiej szpilce - świetnie spina się nimi szale, dobrze się trzymają bluzki/sweterka. Kolejną brochę zrobiłam w nieco bardziej zimowych barwach - białym, srebrnym i turkusowym. 
W centrum owalny kaboszon z niebieskiego howlitu, howlitowe oraz srebrne, oszronione kulki, a także toho (Opaque-Lustered White i Silver-Lined Frosted Black Diamond).



środa, 18 grudnia 2013

Coś innego

Ten projekt też dojrzewał u mnie co najmniej od czerwca tego roku... Nie wyszedł tak, jak sobie to wyobrażałam, ale chyba nie mam też zbyt wielu powodów do narzekań :) Wiem, co następnym razem zrobię inaczej... Ad rem - sutaszowe kwiatki, bardzo proste, prawie sam sznurek (w środku akrylowe perełki w kolorze kości słoniowej)- w czterech kolorach (białe, jasnobłękitne, niebieskie i granatowe) i w liczbie 7. Naklejone są na koła z grubego, szarego filcu. Całość umocowane na podwójnym satynowym, ciemnoszarym sznurku. Aha, średnica kwiatka to 4 cm.




[Aha, z tyłu satynowe sznurki przykleiłam do szarego filcu i zabezpieczyłam je przyklejając drugie koło z cieńszego, granatowego filcu]

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Róże w błękicie

Kolejna moja praca, która leżała i leżała, bo jakoś nie potrafiłam się zabrać za jej ukończenie. Brak pomysłu, brak weny twórczej, brak czasu... Wisiorek zrobiłam z poduszki z pięknego jaspisu, kropli i koralików z turkusowego howlitu. Sznurki sutasz, obiegające falami jaspis, są w trzech kolorach: oczywiście turkusowym, jasnym i ciemnym różowym.  Długość wisiorka: 7 cm (razem z kroplą).


Potem uznałam, że wisiorek jest nieco osamotniony i chciałam dorobić mu coś do towarzystwa. Niestety, długo czekał, bo to właśnie ta praca, która trafiła na mój przejściowy okres twórczego niedowładu :)


 

Bransoletkę uszyłam z takich samych materiałów, jak wisiorek. Zapięcie zrobiłam z kulki jadeitu, zaś pasek bransoletki uplotłam ze sznurków sutasz na wzór warkocza.

niedziela, 15 grudnia 2013

Szaro-zielone kolczyki

Ktoś mi kiedyś powiedział, że połączenie zieleni z szarością jest mało fajne i nie powinno się takiego przestępstwa popełniać... Cóż, uważam że absolutnie nie jest to prawdą i zamierzam to udowodnić :) 




Oprócz sznurków sutasz w trzech kolorach: jasnoszarym, marengo oraz szmaragdowym (plus splatany), użyłam masy perłowej, szarych jadeitowych kulek i kostek z białego howlitu, a także koralików toho 11 (transparent green emerald).
Długość kolczyków: 7 cm


Nie wiem, czy to tylko moja przypadłość, ale mam całą masę rozpoczętych prac i jakoś nie potrafię się zabrać za ich skończenie. Nieraz łatwiej mi zabrać się za coś nowego, niż usiąść i wreszcie dokończyć coś, co już kolejny miesiąc czeka na swoją kolej.... I dzięki temu mam nieukończone trzy naszyjniki, dwa wisiorki, dwie bransoletki i cztery broszki... Plus liczną gromadkę pt. "nie wiem jeszcze, co to będzie".... Czy to tylko ja tak mam??

sobota, 7 grudnia 2013

Puchate broszki

Tym razem broszki wykonane z filcu. Bardzo proste, ale całkiem miłe dla oka i urokliwe. W sam raz do ciepłego, zimowego sweterka.





Chabrowa broszka ma średnicę 6,5 cm, druga - 5,5 cm.

Zimowe motyle

Moja tęsknota za wiosną objawiła się ostatnio pod postacią ciągotek do motyli :) Stanowiły też dla mnie pewne wyzwanie, gdyż szyłam je po raz pierwszy. Jak wyszedł mój debiut, to już kwestia subiektywnej oceny... Hematytowym motylem obdarowałam urodzinowo Mamę.
Pierwszy z motylków, utrzymany trochę w stylu industrial, w całości zrobiłam z hematytów (zwykłych i tęczowych, bo to w końcu motyl...) oraz przezroczystych toho (11 i 6). Drugi zaś to  - dla kontrastu - feeria barw i kształtów. Czyli tak, jak powinno w zasadzie być :) Każdy z motylków podkleiłam od spodu sztuczną skórą, każdy też ma inne zapięcie broszki.


 


Hematytowy motylek ma rozpiętość skrzydeł równą 7,5 cm, zaś kolorowy - 9,5 cm.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...